Popchnęłam wielkie wrota, które otworzyły się wydając charakterystyczne skrzypienie. Ruszyłam przed siebie. Z każdym krokiem coraz bardziej czułam na sobie spojrzenia, chociaż nikogo prócz mnie tutaj nie było... rzecz jasna, jeżeli chodzi o zwierzęta. Ludzkie, zamarłe twarze śledziły mnie, dopóki nie znikałam w ciemnościach korytarzy. W końcu stanęłam przed właściwą bramą. Otworzyłam ją i od razu pobiegłam w kierunku swojego legowiska. Wchodząc na nie, słyszałam jęki tworzących go Drzew Dusz. Zamknięte w nich ludzkie duchy często tak robiły. Uciszyłam je jednym gestem. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać nad wszystkim, co stało się nad stawem. Powoli odpływałam w sen.