Złożył skrzydła i upadł na świeżą trawę. Rozejrzał się dookoła. -Tak, to będzie dobre miejsce na pierwszy spacer. - powiedział sam do siebie. Zaczął wędrówkę między drzewami.
Usłyszał trzepot skrzydeł. Rozpoznał po zapachu, że była to kolejna wadera. Tym razem się odwrócił. Były to jednak, dwie wadery, na wysokich stanowiskach. Powoli podchodząc, z ciągle uniesionymi skrzydłami, przyglądał się samicom. -Me imię brzmi Reves. Byłoby mi bardzo miło, znając i wasze imiona. - powiedział z szarmanckim uśmiechem.
Wzruszył ramionami. Zgłodniał trochę. Zaczął szukać z góry niedźwiedzia. Będzie to duża wyżerka.. Gdy znalazł swój cel. Zaczął w jego stronę lecieć. Stanął na ziemi i spojrzał na miśka. -Co biedaku, myślisz, że mi coś zrobisz ? To się mylisz. - warknął i przemienił się w demona. Zaczął go torturować umysłem i w tym momencie, gdy zwijał się z bólu, wbił się bardzo długimi kłami w jego brzuch, rozrywając jego skórę, przy czym niszcząc wnętrzności.
Usłyszała chrzęst zjadanej trawy.rozejrzała się.była to sarna.podbiegła do niej po cichu i rzuciła się na nią.Wbiła ostre kły i wypiła krew z sarny.Zostawiła jej zwłoki na pastwę losu.
Wstała.Wyciągnęła się i poszła zapolować.Zobaczyła niedźwiedzia.Z prędkością światła podbiegła do swego celu.Wymamrotała jakieś dziwne słowa, a niedźwiedź był oszołomiony.Wgryzła się w jego szyję, po czym wyssała mu krew.